O Majorce jako miejscu zgrupowań kolarskich napisano już wiele, postaram się być oryginalny 🙂
Dlaczego wybrałem Majorkę?
Wstęp może i długawy, ale chyba potrzebny. Majorka była moim pierwszym wyjazdem za granicę w celach stricte rowerowych. Wybrałem właśnie Majorkę, gdyż:
- jest popularną destynacją rowerową, więc można przeczytać wiele opinii i relacji z podróży w to miejsce oraz tego co, kto, jak
- wszyscy twierdzą, że to taki klasyk i must-have na stravę, jak bachledówka i salamandra
- można bez problemu znaleźć loty za niewielkie kwoty (ja kupiłem bilety za 180zł/os w obie strony)
- na miejscu jest bardzo dobrze rozwinięty przemysł rowerowy, wypożyczalnie, kawiarnie po drodze, wyspa pół roku żyje z kolarstwa, więc jesteśmy traktowani jak pełnoprawni turyści, a nie 'zawalidrogi’
- podjazdy na Majorce rzadko kiedy przekraczają 10% nachylenia, więc nawet jeśli nie wiesz jaki masz współczynnik W/kg – raczej sobie poradzisz

Pogoda na Majorce nie rozpieszcza aż tak jak na Kanarach, ale może poza grudniem i styczniem, kiedy w górnych partiach gór leży jeszcze śnieg, jest w zupełności wystarczająca dla kolarzy. Mój pobyt na wyspie przypadał na końcówkę lutego i akurat trafiłem na cały tydzień pięknej słonecznej pogody. W dzień około 20stopni, chociaż odczuwalne w słońcu znacznie więcej (krem do opalania koniecznie!). Noce dość zimne, poniżej 10st. Znajomi jednak czasem trafiali na kilka dni deszczowych pod rząd w marcu, więc nie traktujcie tego jak wyroczni.
Inna sprawa, że Majorka w przeciwieństwie do innych możliwych kierunków wypraw rowerowych w zimie, jest praktycznie w pełni funkcjonująca. Większość restauracji i barów normalnie funkcjonuje, dzięki czemu wieczorem można się rozkoszować daniami, które doskonale uzupełnią wypalone na rowerze kalorie. Sopes Mallorquines – czyli popularnymi na wyspie, gęstymi zupami z chlebem. Pa amb oli – czyli gruba pajda podpieczonego chleba, posmarowana passatą pomidorową z różnymi dodatkami. Paella Marinera – dobra, dobra już nie będę Was torturował, bo przy ślinotoku trudno się czyta. Ale jak macie ochotę na nutkę masochizmu kulinarnego to zobaczcie ten wpis.

Zacznijmy od podstaw
Teoretycznie o Majorce napisano już tak wiele, że podstawy można pominąć. Ale mimo wszystko, zacznijmy od lekcji geografii. Majorka to największa wyspa Balearów, czyli wysp hiszpańskich położonych nieopodal wschodniego wybrzeża Hiszpanii – a więc dość blisko, dzięki czemu lot trwa około 3h.
Sama wyspa ma około 2400km kwadratowych, a więc 3 razy tyle co opisywana przeze mnie ostatnio Madera. Mimo to obszar, który nas interesuje jest znacznie mniejszy i nie tak stromy jak na Maderze. Odległość z Palma de Mallorca do Port de Pollenca to około 65km jadąc główną drogą po płaskim.

Jak widzicie geografię wyspy da się uprościć do dwóch obszarów, które z punktu widzenia kolarza są istotne. Interesuje nas północ wyspy, bo tam są góry, przełęcze, patelnie oraz urokliwe miasteczka na kawusię i ciasteczko. Interesuje nas też miejscowość Inca i jej okolice, bo biorąc pod uwagę najlepsze miejsca na rower, nie tracimy czasu na jazdę po płaskim. Po płaskim to można jeździć na balkonie w domu 😛
A południe, zaznaczone zielonym? Szczerze mówiąc to nie wiem, bo planując podróż na Majorkę przeczytałem u Macieja, że tam jest nudno, więc po prostu tam nie byłem 🙂 Zresztą wpis Macieja polecam, jest dużo lepszy niż mój 🙂

Gdzie spać?
My wybraliśmy na miejsce noclegowe miejscowość Selva. Malutka mieścina, 2-3 restauracje, LIDL i inne sklepy dostępne w położonej około 20km dalej Inca. Położenie idealne kolarsko, bo przy drodze Ma-2130 prowadzącej wprost na najlepsze trasy na wyspie. Jedyny minus to stosunkowo niewielki wybór apartamentów. Nocujemy więc w jakimś 'apartamencie’ po środku niczego. Plus jest taki, że jest pralka 😛 No i mamy zacne towarzystwo jak widzicie po prawej.
W Port de Pollenca, czy Alcudii ze względu na położenie przy plaży będziecie mieli zdecydowanie większy wybór, ale też dalej od interesujących szlaków i więcej czasu stracicie na codzienne dojazdy.
Czym jeździć?
Przewóz roweru niezależnie od linii lotniczej jaką wybierzecie, będzie kosztował prawdopodobnie około 400-500zł w obie strony. Oczywiście pod warunkiem, że macie stosowną walizkę do przewozu roweru, bo jeśli nie, to jej wypożyczenie będzie kosztowało około 150-200zł. Jeśli o mnie chodzi, to przy wyjeździe trwającym najwyżej tydzień, wolę rower wypożyczyć. W przypadku Majorki, wybrałem rower z założonego przez Polaków, The Workshop cafe+cycles. Poza rowerami mają doskonałą kolarską kuchnię – warto zaplanować tam postój. Za 20EUR za dzień wypożyczyłem Trek Emonda SL6 na hamulcach obręczowych i napędem kompakt 11-28.

Przygoda z Emonda rozpoczęła się niezbyt fartownie, bo podczas pierwszej przejażdżki rozgrzewkowej jeszcze w Palmie, zerwał mi się łańcuch. I tutaj należą się kudosy ekipie z The Workshop, bo w ciągu pół godziny podjechali do mnie, rower naprawili na miejscu i później sprawował się już bez zarzutów.
Dwa słowa odnośnie hamulców i napędu. Był to mój pierwszy wyjazd w góry, mało tego w tym czasie na co dzień jeździłem na gravelu i to na nim zaliczyłem między innymi Tatra Road Race. Mimo to przesiadka na kompakt nie była odczuwalna i spokojnie poradziłem sobie z głównymi podjazdami, jadąc w swoim ślimaczym tempie. To samo dotyczy hamulców, spokojnie dacie radę na obręczowych, o ile nie będzie mokro. W razie deszczu czy mgły w górach, tarczówki zawsze będą bardziej efektywne.
Gdzie jeździć?

Skoro podstawy mamy ogarnięte, to tradycyjnie wrzucam kilka rekomendacji tras. Majorka zapewni Wam atrakcji na pełny tydzień jeżdżenia, ale są pewne miejsca, których nie można odpuścić. Jeśli chodzi o warunki drogowe, to mnogość dróg lokalnych oraz znikomy (w okresie zimowym) ruch nawet na głównych drogach daje bardzo dużo możliwości kombinowania tras. Nie masz siły na kolejny dzień pedałowania przez góry, ale chcesz zaliczyć kilka podjazdów? Nie ma sprawy, na Majorce dasz radę. Jeśli dodam do tego, że jest to wyspa z bezkonkurencyjnie najlepszym asfaltem z miejsc, w których byłem, to chyba staje się jasne dlaczego tak wielu ludzi tam właśnie spędza rowerowe wakacje.
Jeśli rowerem, to zdecydowanie nie polecam jazdy po samej stolicy wyspy. Ścieżki raz są raz ich nie ma, często z kostki. Dość duży ruch pieszych i samochodów.
Puig Major

Najwyższą górą na Majorce jest Puig Major (1445m npm), na który teoretycznie można wjechać asfaltem podobnie jak na Maderze. Niestety na Majorce ostatni odcinek drogi prowadzący na szczyt jest zamknięty dla ruchu i wymaga specjalnych pozwoleń. Rekomendowany podjazd od strony Soller jest dość długi i ma około 14km, ale nachylenia nie przekraczają 7-8%. Na załączonym tracku ostatnie strome metry to właśnie zamknięty kawałek drogi.
Link do strava tutaj
Cap de Formentor

Cap de Formentor to moim zdaniem podjazd, którego będąc na wyspie po prostu nie możecie nie zrobić! Piękne góry, Morze Śródziemne dookoła i stabilne nachylenia, przewyższające 10% jedynie na patelniach – czego chcieć więcej? Track powyżej wydaje się stromy, bo podjazdy pokazuje na tle dość płaskiej reszty. Od Port de Polleca do latarni na samym końcu drogi macie do przebycia 20km i zaręczam, że będzie to najlepiej zainwestowane 20km 🙂 Czysta przyjemność.
Link do strava tutaj

Sa Calobra

Sa Calobra to kolejny tutejszy klasyk, niczym Gassy i hangar z samolotem. Wyjeżdżając z Selva, musimy najpierw wbić się w kierunku Lluc, gdzie można złapać pierwszą kawę i lody. Potem kawałek płynnych wijących się zboczem zakrętów z niewielkimi przewyższeniami, po czym odbijamy w dół na Sa Calobra. Track, który wrzucam, prowadzi również do drugiej miejscowości w okolicy, którą podobno warto odwiedzić. Podobno, bo sam byłem tak zaaferowany tym zjazdem i podjazdem, że zupełnie o tym zapomniałem. Podjazd ma około 13km i 800m przewyższenia i wjazd do góry zajął mi aż godzinę. Najlepszy wynik na stravie to około 25minut 🙂 Przewyższenia w wielu miejscach przekraczają 10%, ale nie jest to trudny podjazd.
Link do strava tutaj

Valdemossa

Valdemossa, to track dobry na ostatni dzień, kiedy musicie już oddać rower, ale chcecie jeszcze nacieszyć oczy pięknymi widokami. No i mimo wszystko złapać trochę przewyższeń. Droga przez Orient i Valdemossa to idealne rozwiązanie na coffee ride, podjazdy nie przekraczają 10%, słońce grzeje i jedynie żal, że zaraz oddacie rower i wrócicie do trenażera…
Link do strava tutaj

Podsumowanie
Majorka to miejsce, w które na pewno wrócę.
Jeśli nie przeszkadza Wam, że nie zaskoczycie znajomych wyjazdem w miejsce, w którym jeszcze nie byli, to Majorka ma wszystko co potrzeba, aby cieszyć się rowerem, górami, morzem i jedzeniem.
banancycling.com
Doceń ten tekst, udostępniając go znajomym, a jeśli masz inne pomysły na spędzenie czasu na Majorce rowerowo, to napisz w komentarzu – przydadzą mi się na kolejny wyjazd 🙂
4 komentarze
Hmm bylam na Majorce w Al Arenal, na wschod od Palmy. Wyvralismy sie do pieknych smoczych jaskin gdzie w okolicy Callas de Palma (polecam).
Po tym wpisie czas rozwazyc powtorke, tym razem nad morze, na lody i na rower. Tak, w tej kolejnosci 😉
A widzisz! Mi czasu nie starczyło na wszystko. Dlatego muszę tam wrócić! Plany były nawet na maj tego roku, ale z oczywistych względów muszą poczekać…
To jakiś znak że znalazłem ten blog 🙂 Według planu 12 lipca mam wylot na Majorkę, jak będzie z powodu koronawirusa…? Jeśli otworzą granice w PL oraz w Hiszpanii to lecę. Urlop zaplanowany na własną rękę, znaleźliśmy fajną chatę w Sineau (taki środek wyspy od Inca -14 km) więc wszędzie blisko. Dwa tygodnie więc rower zabieram swój. W planach własnie te trasy o których napisałeś i pewnie coś jeszcze. Widoki, kuchnia, morze, żeby tylko otworzyli granice.
Fajny wpis.
Pozdrawiam.
Ciesze się, że wpadłeś! 2 tygodnie na Majorce! Zazdro! Wrócisz z nogą jak zawodowiec 😉 ja też liczę na to, że sytuacja się unormuje. Na Majorkę miałem plan wrócić jeszcze w maju, ale niestety nie uda się to…